S.M. Doloroza Grzesiek

S. Maria Doloroza od Męki Pańskiej – Jadwiga Grzesiek

urodziła się 15 września 1913 roku Topoli Wielkiej jako córka Władysława i Gertrudy z d. Gorzyczka, w rodzinie utrzymującej się
z gospodarstwa rolnego.
Ochrzczona została następnego dnia w pobliskim Ostrowie Wlkp.

Tu również przyjęła sakrament Bierzmowania. Wychowywała się w rodzinie głęboko pobożnej, która wszczepiła jej żywą wiarę i zdrową pobożność.
Miała 3 siostry i 2 braci, z których jeden był bardzo gorliwym kapłanem. Także jej dwaj bracia stryjeczni byli kapłanami. Wiemy
z opowiadań członków jej najbliższej rodziny, że S. Doloroza będąc jeszcze w domu, stała się jakby animatorką modlitwy, do której zachęcała i pociągała, szczególnie do codziennego uczęszczania na Mszę św. i do odmawiania Różańca. Często wychodziła z domu tak wcześnie rano, że musiała potem czekać pod kościołem na jego otwarcie, a czas ten poświęcała modlitwie. Rodzina jest przekonana, że to dzięki jej modlitwie, dzięki temu, że wciąż zachęcała całą rodzinę do wspólnego odmawiania Różańca w intencji brata,
ks. Józefa, ten został niespodziewanie zwolniony z obozu w Dachau: wywołano go pewnego dnia na apelu i był przekonany, że będzie rozstrzelany, a tymczasem oznajmiono mu, że… może odejść wolny!… To był prawdziwy cud. Podobnie przypisuje się jej modlitwie uzdrowienie ze złośliwego nowotworu jej rodzonej siostry, Marysi. medycyna nie potrafiła tego wytłumaczyć i rak już nigdy nie powrócił. Siostra Doloroza, jak opowiadają krewni, była zawsze bardzo energiczna, przedsiębiorcza, poświęcona bez reszty i pełna miłości do rodziny i do biednych. Właśnie z tego powodu, aby wspomóc Rodziców, pozostałą z nimi aż do 34 roku życia.
Ponieważ żywiła szczególne nabożeństwo do Jezusa Ukrzyżowanego, do Męki Pańskiej i do Matki Bożej Bolesnej (urodziła się właśnie w Jej wspomnienie), pragnęła wstąpić do Sióstr Pasjonistek, o których słyszała od Ojców Pasjonistów, mających w Sadowiu pod Ostrowem swój Klasztor zwany Golgotą. Opatrzność inaczej pokierowała jej losami i w końcu O. Dominik Buszta CP zaproponował jej Zakon Kapucynek w Przasnyszu, nazwanym też Zakonem od Męki Pańskiej.
Siostra przyjęła propozycję jako wolę Bożą i tak wstąpiła do Klarysek Kapucynek w Przasnyszu 8 grudnia 1947 roku. Nowicjat rozpoczęła 4 lipca 1948, a Pierwszą Profesję złożyła 10 lipca 1949. Śluby Wieczyste natomiast – 13 lipca 1952 roku.
Od początku życia w Zakonie, ujawniła się jej szczera pobożność, poczucie odpowiedzialności, poświęcenie, miłość do Zakonu
i Wspólnoty, przedsiębiorczość. Z podziwu godnym zaparciem przyjmowała braki, znosiła trudy związane ze skrajnym ubóstwem. potrafiła bez najmniejszej trudności przestawić się z życia w dobrobycie, na życie, które było przeciwieństwem warunków, jakie miała w domu rodzinnym. Nigdy nie narzekała, nie szemrała
z powodu ubóstwa, przeciwnie, była jego miłośniczką i to przede wszystkim w życiu osobistym.
W 1961 roku przyjechała z dwiema innymi Siostrami do Ostrowa Wlkp. na nową Fundację, w czym pośredniczyła także jej, mieszkająca tu, rodzina. W Ostrowie pełniła rolę ekonomki aż do 1994 roku, a jej poświęcenie i oddanie sprawie nowej Fundacji było zawsze godne podziwu. Pełniła też obowiązki wikarii i dyskretki. Była hojna dla ubogich. Nie tylko dzieliła się z nimi tym, czym mogła, ale starała się im pomóc szukaniem pracy dla nich, korzystając z licznych i dobrych znajomości. Umiała poradzić sobie z trudnościami ze strony ówczesnych władz państwowych… Niczym się nie zrażała i zawsze ufała Bożemu Miłosierdziu. nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia było kolejnym rysem jej pobożności. Kochała Koronkę do Bożego Miłosierdzia i często ją odmawiała. otaczała miłością także Dusze Czyśćcowe i często o tym mówiła. Temat Życia Wiecznego, Nieba, Czyśćca często poruszała, unikając natomiast tematów pustych
i płochych. Miała ogromny szacunek do kapłanów i nie pozwalała ich krytykować. msza św. była dla niej wszystkim. Gdy już pamięć ją zawodziła, zaglądała do kaplicy o każdej porze dnia i pytała, czy będzie Msza św. Miała wielki szacunek do Przełożonych i chciała we wszystkim się uzależnić. Nie myślała o sobie, ale o innych.
W ostatnich latach zbierała różne drobiazgi, choćby nawet kolorowe pudełka z rysunkami, mówiąc, że to trzeba dać biednym dzieciom, które nie mają zabawek. Podobnie myślała do końca o biednych. Kiedy już nie chodziła, otrzymawszy posiłek pytała, czy Siostry też to mają, czy już dostały… To był jakby refren…
Była z tym wszystkim bardzo miła, a nawet zabawna. Z ostatnich lat choroby taką nam pozostała w pamięci i jesteśmy jej bardzo wdzięczne za to piękne świadectwo przywiązania do Wspólnoty, do Sióstr. Kochała szczególnie najmłodsze. Wciąż je pytała, czy im się podoba i czy zostaną… Takie pytania zadawała także Siostrom, gdy już leżała, a my chętnie zapewniałyśmy ją, że nam się tutaj podoba
i że zostaniemy. cieszyła się i obdarowywała uśmiechem.
Powołanie ceniła jako łaskę ogromną i o tym często mówiła, także gdy już nie do końca świadoma uczestniczyła we wspólnej rekreacji, gdy zawodziła ją pamięć, o darach Bożych nie zapominała…
Zmarła 3 listopada 2003 roku ok. 6:15 rano, gdy, widząc, że są już to jej ostatnie chwile, zgromadziłyśmy się całą Wspólnotą wokół jej łóżka na porannym rozmyślaniu.
Dla wielu była to jedna z ważniejszych lekcji w zakonnej formacji… Kończyłyśmy właśnie tajemnice bolesne, a z pobliskiego kościoła Farnego słychać było bicie dzwonów na poranną Mszę św. Także i my wszystkie, po przybyciu lekarza i przygotowaniu Siostry, mogłyśmy wszystkie uczestniczyć w naszej Mszy św.
Nawet w tym momencie nasza Siostra nie chciała przesłonić sobą Jezusa Eucharystycznego – tak odczytałyśmy ten fakt.
Także dzień śmierci nie wydaje się przypadkowy – jest to Wspomnienie Wszystkich Zmarłych Zakonu Serafickiego.