S. Maria Damiana od Matki Boskiej Częstochowskiej – Pelagia Balcer (z d. Kaczmarek)
urodziła się 19 grudnia 1923 roku w Orlince k. Koźmina.
Powołanie do życia zakonnego odczuwała już od młodości, lecz okoliczności życia pokierowały jej losem inaczej.
Czas II wojny światowej był także dla niej bardzo ciężki. przeżyła wiele cierpień i upokorzeń ze strony Niemców.
W 1945 r. wyszła za mąż za Kazimierza Balcera. Ślub odbył się
w Parafii pw. św. Michała w Pogorzeli. Wychowała czwórkę dzieci.
W rok po śmierci męża 29 kwietnia 1979 roku wstąpiła do Zakonu Sióstr Klarysek Kapucynek w Ostrowie Wielkopolskim.
W jej prośbie o przyjęcie do tutejszego klasztoru, pisanej 3 kwietnia 1979 r. z Nepomucenowa, czytamy między innymi: „Prośbę mą motywuję tym, że powołanie trwa we mnie od młodzieńczych lat, ale Bóg Wszechmogący pokierował moim życiem inaczej – wyszłam za mąż. Obecnie jestem wdową od dnia 14 maja 1978 roku i z mojego powołania nic nie zginęło, ale jeszcze się spotęgowało. proszę zatem wielebną Matkę Przełożoną o pozytywne załatwienie mej gorącej prośby…”
Proboszcz Parafii Wszystkich Świętych w Wielowsi, popierając prośbę Pelagii Balcer – swojej parafianki, uważał te decyzję za przemyślaną
i podkreślił jej pozytywne strony. Uważał ją za osobę „gorliwie praktykującą, nienagannych obyczajów i bardzo pracowitą”. Pelagia Balcer miała obłóczyny 1 listopada 1979 i otrzymała imię
S. M. Damiana od Matki Boskiej Częstochowskiej. Pierwszą Profesję zakonną złożyła, jako siostra do posługi zewnętrznej, 8 grudnia 1981 roku. Śluby Wieczyste złożyła 2 lutego 1985 roku.
Cnoty S.M. Damiany, podkreślone opinii przez jej Proboszcza, były także widoczne w jej życiu wspólnotowym. Była osobą silną, zdecydowaną, o mocnym charakterze i wymagającą od siebie.
W pracy była bardzo rzetelna. Miała poczucie obowiązkowości tak
w wykonywaniu prac domowych, jak i w życiu modlitwy. Nawet wtedy, gdy była już bardzo słaba, chciała być obecna na wszystkich modlitwach Wspólnoty, albo przynajmniej odmawiała je w celi łącząc się ze Wspólnotą przez głośnik.
Dokąd tylko mogła, chciała być również pomocną w pracy.
W ostatnich latach jej głównym zajęciem było szycie, które zresztą bardzo lubiła. Pracowała także w kuchni i w ogrodzie. Była doświadczoną gospodynią i powierzone sobie prace umiała wykonywać fachowo.
Bardzo ceniła Mszę św. Miała szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Królowej Polski. Bardzo chętnie odmawiała różaniec.
W chorobie miała go w rękach nieustannie, także w dniach przedłużającej się agonii wciąż go odmawiała. modliła się za cały świat, za Kościół, za Polskę. Interesowała się bardzo wydarzeniami
w świecie i w Kościele. Także w ostatniej chorobie i tuż przed śmiercią pytała o wyniki ostatnich wyborów. Do końca leżały jej na sercu sprawy Klasztoru i jego codzienne życie. Pamiętała też o swojej Rodzinie, za którą bardzo się modliła.
Zapytana na krótko przed śmiercią, czy chciałaby coś jeszcze powiedzieć Siostrom lub Rodzinie, odpowiedziała, że już nie. Była spokojna i zgasła, jak dopalająca się świeca. Śmierć nie była dla niej zaskoczeniem, gdyż od dłuższego czasu czekała na nią i była przygotowana, tylko bardzo się bała, żeby nie wyjechać na ten tak ważny moment do szpitala, ale być w Klasztorze, pomiędzy siostrami.
Odeszła do Pana zaopatrzona Sakramentami, które przyjęła świadomie. Tę świadomość miała prawie do ostatniej chwili.
Zmarła 27 listopada 2006 roku – we wspomnienie Cudownego Medalika Maryi Niepokalanej.
Dzień pogrzebu wymownie zbiegł się ze Świętem Wszystkich Świętych Zakonu Serafickiego.