„ZAWSZE I TYLKO MIŁOŚĆ”
HOMILIA J. E. KS. GUIDO FIANDINO
– POMOCNICZEGO BISKUPA TURYNU
WYGŁOSZONA PODCZAS CELEBRACJI EUCHARYSTYCZNEJ
18 LIPCA 2006 ROKU
W KLASZTORZE SERCA BOŻEGO – W 60-TĄ ROCZNICĘ
NARODZIN DLA NIEBA SŁ. BOŻEJ
SIOSTRY MARII KONSOLATY BETRONE
Naprawdę, ujmujące jest widzieć, że w 60 lat od śmierci jednej skromnej, prostej i ukrytej Siostry, która wiele ze swych lat przeżyła w tym klasztorze, zebraliśmy się tutaj tak licznie, razem z jej Wspólnotą, by ją wspominać. Jesteśmy tu, by zaczerpnąć od Siostry Konsolaty inspirację, siłę, przykład, światło dla naszej drogi wiary, osobistego i wspólnotowego uświęcenia, dobrze wiedząc, że przykładem, z którego czerpali święci jest Jezus i Jego Matka Maryja. Cała reszta przychodzi dopiero potem. Święci; jeśli nawet nie możemy jeszcze nazywać w ten sposób Siostry Konsolaty, która na razie jest Sługą Bożą; bardzo nie chcą, by nasz wzrok zatrzymał się na nich, lecz by poprzez nich skierował się ku Jezusowi, by był utkwiony w Jego Najświętszym Sercu. Tego wieczoru chciałbym przede wszystkim razem w Wami wychwalać Pana, bo Eucharystia jest składaniem dziękczynienia Bogu, który od zawsze i ciągle nas obdarowuje – i Święci są wspaniałymi podarunkami – sercami prostymi, pokornymi, ukrytymi, jak Siostra Maria Konsolata. Te postaci tłumaczą nam, lub, jeśli wolicie, pozwalają nam odczuć, że świętość jest możliwa, że jest od nas wymagana, że dla uczniów Jezusa nie jest fakultatywna, bo świętość jest źródłem pełni, źródłem życia, źródłem radości, także, jeśli radości chrześcijańskie nie są nigdy oddzielone od krzyża. Świętość, czyli wierność Panu, Jego Ewangelii, jest oczekiwaniem tego, że Pan Bóg ma swój plan miłości wobec każdego z nas. Świętość jest osiągalna i oczekuje się jej od nas, ponieważ jest przede wszystkim dziełem nie naszym, ale dziełem Boga; tego Boga, o którym Jezus, Jego Syn, powiedział: „Ojciec Mój działa aż do tej chwili” (J 5, 17). Tak to Bóg w naszym życiu działa aż do tej chwili, działa zawsze: w moim i w twoim życiu, w moim i w twoim sercu! Arcybiskup Mediolanu – Kardynał Carlo Maria Martini – mawiał: „Duch Święty pracuje wcześniej od nas, więcej od nas, lepiej od nas”. Tak właśnie jest: Duch Święty pracuje więcej niż my, wcześniej niż my i lepiej niż my! Dlatego Maryja przy spotkaniu z Elżbietą, która Jej mówi: „Błogosławiona jesteś między niewiastami” – odpowiada – „Wielbi dusza moja Pana. Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (por. Łk 1, 42. 46. 49). Stąd: „Ojciec mój działa zawsze”; działał w życiu Maryi, która oddała Mu się do dyspozycji, działał w życiu Siostry Marii Konsolaty: Bóg chce działać także w naszym życiu. Świętość jest właśnie tym: pozwolić kształtować się na obraz Jezusa, jedynego prawdziwie Świętego, poprzez Ducha Uświęciciela, który jest w nas obecny od momentu Chrztu św. Istotnie, Chrzest nie jest jakąś pamiętną datą odbytego rytu, lecz Sakramentem, czyli stałą obecnością Boga w naszym życiu. Kto, jeśli nie Duch Uświęciciel, spowodował, że z serca Pieriny Betrone; gdy mając 13 lat przechodziła jedną z ulic Airasca – miasteczka, w którym mieszkała – wytrysnął ten intensywny akt miłości: „Mój Boże, kocham Cię!” ? Kiedy rozmawia się z Jezusem, pewne słowa nie pochodzą z ciała i krwi, ale od Ojca, który je objawia (por. Mt 16, 17). Siostra Maria Konsolata uczy nas, że świętym nie zostaje ten, kto pochyla się nad sobą, ale ten, kto otwiera się z ufnością na Boga i z miłością – na braci. Pewnego dnia Jezus powiedział Siostrze Marii Konsolacie: „Nie myśl więcej o samej sobie, o swojej doskonałości, o świętości, którą masz osiągnąć, o twoich wadach, o twojej nędzy. Nie. Ja myślę o twoim uświęceniu, o twej świętości. Ty myśl tylko o Mnie i o duszach. O Mnie, by Mnie kochać i o duszach, by je ratować”. To właśnie jest prawdą, że świętość nie jest naszym dziełem, ale dziełem Boga, tego Boga, który w tym momencie działa w moim i w Waszym życiu, jeśli tylko jesteśmy dyspozycyjni, gotowi i otwarci na Jego działanie. Dobrze nam zrobi, gdy spojrzymy wzrokiem serca i wiary na Siostrę Marię Konsolatę Betrone, po to, byśmy i my sami zostali pobudzeni do tego nawrócenia, o którym dzisiejszego wieczoru mówi Ewangelia. (Mt 11, 20-24). Rzeczywiście, Jezus gani w ostrym tonie: „Biada, biada wam”, mieszkańcy miast znajdujących się nad Jeziorem Tyberiadzkim: Korozain, Betsaidy, Kafarnaum. A dlaczego ich gani? Bo się nie nawrócili. Jezus naprawdę, możemy powiedzieć, dał im więcej z Siebie, poprzez przepowiadanie i zdziałane tam cuda. Lecz pomimo, że ujrzeli i doświadczyli tych darów, nie nawrócili się. Tajemnica nawrócenia złożona jest w wolności; słusznie mówił jeden z pisarzy francuskich ubiegłego wieku: „Temu, kto wierzy, żaden cud nie jest potrzebny, dla tego, kto nie wierzy, żaden cud nie jest wystarczający”. Tak więc tego wieczoru także i my jesteśmy wezwani do nawrócenia, bo znajdując się tu – ja i Wy – ja jako pierwszy; by przyjrzeć się Siostrze Marii Konsolacie, ponosimy ryzyko oklaskiwania Sługi Bożej, a nie wsłuchania się w jej duchowe przesłanie. Spróbujmy więc posłuchać, co Siostra Maria Konsolata ma nam do powiedzenia, by uszczknąć coś z tego dla naszego życia. Uczynię to cytując niektóre jej wyrażenia. Najpierw chciałbym powiedzieć, że Siostra Maria Konsolata zaprasza nas do uczynienia z naszego życia nieustannego aktu miłości: zdawałoby się to czymś najprostszym, lecz może w rzeczywistości jest najtrudniejsze. Jezus jej mówi: „Konsolato, mów duszom, że wolę akt miłości i Komunię miłości, niż cokolwiek innego, co mogłyby Mi ofiarować”. „Tak, – mówi jeszcze Jezus – akt miłości, ponieważ pragnę miłości”. „Dziś, – mówi Głos – jak wczoraj i jak jutro, od Moich biednych stworzeń – którymi jesteśmy my – oczekuję zawsze i tylko miłości”. Z pewnością nasze życie jest Panu Bogu miłe i jest przed Nim wielkie, ale nie tyle dzięki temu, co czynimy, ile przez miłość, z jaką to wykonujemy. Ja i Wy, cóż niezwykłego dziś uczyniliśmy? Pozornie nic, jak zawsze! Jednakże ten nasz dzień jest wielki w oczach Bożych, ponieważ wzbogaciliśmy miłością każde nasze działanie i każde nasze spotkanie. Eucharystia, którą przeżywamy sama w sobie jest aktem naszej wspólnej wiary; staje się wielka w oczach Bożych i dobrodziejstwem dla nas na miarę naszej wiary i miłości, z jakimi przeżywamy to spotkanie z Panem. To, co miłe jest Ojcu w ofierze Jezusa, to nie ogrom bólu, jaki On wycierpiał, lecz bogactwo miłości Jego ukrzyżowanego Serca, które wypowiada: „Ojcze, w Twoje ręce, powierzam mojego ducha” (Łk 23, 46) i: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.” (Łk 23, 34). To jest głębią wielkości chwili Krzyża Jezusa: ból przeżyty z miłością i w miłości; w całkowitej ufności wobec Ojca, nawet, jeśli pełnej ciemności, jak każde ludzkie cierpienie. Jezus mówi Siostrze Marii Konsolacie: „Miłość daje światło, miłość daje siłę, miłość daje radość”. Oto biegła umiejętność zbawiania świata, bo Bóg jest Miłością: oto także źródło, które ofiarowuje nam Miłość, byśmy mogli dawać ją innym. Takim było życie Siostry Marii Konsolaty: z całego serca wypowiadać: „Jezu, kocham Cię!” Może mówimy to każdego dnia recytując modlitwy poranne i wieczorne: „Wielbię Ciebie Boże i kocham całym sercem”. Wyznaję Wam, Siostry i Bracia, że gdy mówię: „kocham Cię całym sercem”, dodaję: właściwie, Panie, to nie jest jeszcze prawda i Ty to wiesz, lecz spraw, by to wyznanie miłości stało się prawdziwe, bo jeśli czekałbym z wypowiedzeniem tej modlitwy do momentu, aż stanie się prawdą, wypowiedziałbym ją może dopiero w Raju. Wypowiadanie pewnych modlitw, jak: „Wielbię Cię mój Boże i kocham całym sercem”, sprawia, że to wyznanie staje się prawdziwe, bo mi pomaga kochać Go naprawdę całym sercem. Siostra M. Konsolata zwraca się do nas z jeszcze innym zaproszeniem: byśmy poprzez swoje życie wstawiali się za inych, tak jak czyniła to ona, którą Bóg nauczył czuć się odpowiedzialnym i aktywnym członkiem Ciała Mistycznego. Zapisuje, zaiste, w swoim Dzienniku te słowa Jezusa: „Pamiętaj, że twój akt miłości decyduje o wiecznym zbawieniu dusz, więc miej wyrzuty sumienia z powodu utraty jednego: «Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze».” I jeszcze: „Nie trać czasu, każdy akt miłości to jedna dusza.” „Dopiero w niebie poznasz, jak wartościowy i płodny dla zbawienia dusz jest akt miłości.” Oto dlaczego w tym ujęciu Ciała Mistycznego, Kościół obwołał Patronką Misji św. Teresę od Dzieciątka Jezus, tę, która nigdy nie ruszyła się ze swojego klasztoru, a także zmarła tak młodo. Misja nie polega w swej istocie na działaniu i przemieszczaniu się, ale na posiadaniu serca, które kocha i rozszerza się tak, by pomieścić w sobie całą ludzkość: „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!”. Siostra Maria Konsolata wzywa nas, byśmy swym życiem wstawiali się za innych. Zresztą, czy to właśnie nie w Kafarnaum, Jezus odpuścił paralitykowi grzechy i uzdrowił go, dzięki wierze i aktowi ufnej miłości przyjaciół, którzy go przynieśli przed Niego? (por.Mk 2, 1-2) Ci przyjaciele byli orędownikami, a ich aktem miłości było przyniesienie paralityka przed Jezusa. Ten, który się wstawia, poprzez swoje akty miłości i modlitwę, przynosi ludzkość przed Jezusa, który zbawia. W końcu chcę podkreślić trzeci aspekt – dodający wszystkim odwagi. Siostra M. Konsolata wskazuje nam drogę wstawiennictwa miłości dobrze znającej swoje ograniczenia, swoje wady, swoje błędy, swoje grzechy. Rzeczywiście, gdzie Bóg znajduje pokorę, tam może działać, ponieważ sprzeciwia się grzesznikom, ale daje łaskę pokornym (por. 1P 5, 5). Maryja powiedziała: „Wejrzał na pokorę swojej służebnicy”, a Święci, w swej pokorze doświadczali prawdy tego wersetu psalmu, który mówi: „Jego miłość do mnie, zdziałała cuda” (por. Ps 31, 22). Także my możemy tak śpiewać. Nie ja jestem cudem, ponieważ poprzez obecność grzechu w moim życiu, obraz Boga we mnie jest niewyraźny, spłowiały, ale Jego miłość przeze mnie – działa cuda. Pisze S. M. Konsolata w swoim Dzienniku: „Wiem, że jestem nędzą, niestałością i tchórzostwem, ale wiem, że On jest wszechmocny, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego też, pomiędzy tą „najmniejszą”, a Dobrym Bogiem, został przerzucony most ufności. I właśnie w mym skrajnym tchórzostwie, wierzę, że Jezus udzieli mi tego, czego pragnę tak mocno.” I jeszcze: „Pamiętam dzień, kiedy wyznałam: wydaję się sobie na tyle zła, że kłóciłabym się ze wszystkimi”. Uśmiechamy się, bo i my bardzo często tacy jesteśmy; lecz powinniśmy nabrać otuchy, bo droga jest długa, ale jeśli ufamy w moc Pana, który działa w naszym życiu, osiągniemy metę doskonałości. Pisze także Siostra M. Konsolata, że „nasze życie jest wyścigiem, podczas którego raz pędzimy nie dotykając prawie stopą ziemi, a innym razem niespodziewanie i nagle upadamy, lecz ważne jest to, by szybko się podnieść i podjąć bieg na nowo”. Czyż te słowa nie są pocieszające? Z pewnością, bo zapraszają nas do dostrzeżenia i pojęcia naszej słabości, tak jak czynili to Święci, by potem od nowa podjąć drogę. Odnośnie tego, myślę, że znacie tę świetną modlitwę św. Augustyna: „Panie, jeśli w dzień naszej śmierci nie zastaniesz nas zwycięskimi, spraw, byś przynajmniej mógł nas zastać walczącymi”. Piękna modlitwa! Istotnie, nie mamy pewności, że w dniu naszej śmierci zastanie nas jako tych, którzy zwyciężyli zło, możemy być wówczas jeszcze nieco grzesznikami. Ale św. Augustyn zaprasza nas, byśmy byli walczącymi, jak S. M. Konsolata, czyli, byśmy nie rezygnowali: ważne jest podnieść się prędko i podjąć bieg. I działo się w ten sposób z S. M. Konsolatą, pokazuje nam to ona w swoim życiu i poprzez swoje pisma. To właśnie celebrujemy we wspomnieniu jej śmierci, która miała miejsce dokładnie 60 lat temu. Jednoczymy się też w głębokiej komunii z nieustannym „tak” Jezusa, które wypowiada On wobec Ojca. Jednego wieczoru Siostra M. Konsolata przed Najśw. Sakramentem powiedzała z odrobiną goryczy: „O Jezu, jestem ciągle taka sama; obiecuję, a potem…” i Jezus jej odpowiedział „Ja też jestem ciągle taki sam, nigdy się nie zmieniam”. Prośmy dzisiejszego wieczoru Pana, by pomógł także i nam urzeczywistnić ten program życia, który polecił Siostrze M. Konsolacie: „Kochaj Mnie tylko, kochaj Mnie zawsze, odpowiadaj z wielką miłością «tak» na wszystko i wszystkim, zawsze; oto twoja droga, nie musisz czynić nic innego. O wszystkim innym Ja pomyślę, przewidzę wszystko”.