Homilia Arcybiskupa Turynu 2003 r.

 Homilia Arcybiskupa Turynu J. Em. Kard. Severino Poletto
Klasztor Serca Bożego – 5 kwietnia 2003 roku

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Na wstępie przeczytam telegram Ojca św. nadesłany na okazję tej uroczystości:
JEGO EMINENCJA KARD. SEVERINO POLETTO, ARCYBISKUP TURYNU. Z OKAZJI OBCHODU STULECIA NARODZIN SŁ. BOŻEJ SIOSTRY KONSOLATY BETRONE, KLARYSKI KAPUCYNKI, OJCIEC ŚW. PRZESYŁA GRATULACJE I NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA, BY PAMIĘĆ TEJ ZNACZĄCEJ POSTACI SIOSTRY ZAKONNEJ I APOSTOŁKI BOŻEGO MIŁOSIERDZIA, UMOCNIŁA W SIOSTRACH KLARYSKACH KAPUCYNKACH WIERNOŚĆ ZADANIU DOSKONAŁOŚCI EWANGALICZNEJ, BUDZĄC W BIORĄCYCH UDZIAŁ WE WSPOMNIANYCH CEREMONIACH, PŁYNĄCE Z SERCA, OBFITE ŚWIADECTWO CHRZEŚCIJAŃSKIE. POWIERZAM WASZEJ EMINENCJI PRZEWODNICZENIE ŚWIĘTYM OBRZĘDOM. SIOSTROM I WSZYSTKIM ZGROMADZONYM UDZIELAM BŁOGOSŁAWIEŃSTWA APOSTOLSKIEGO. PODPISAŁ KARD. ANGELO SODANO – SEKRETARZ STANU Najdrożsi, znajdujemy się tego wieczoru w klasztorze naszych Sióstr Klarysek Kapucynek, by wspominać stulecie narodzin Sługi Bożej Siostry Konsolaty Betrone, zmarłej w wieku 43 lat, w roku 1946, a urodzonej w Saluzzo w 1903, czyli sto lat temu. Jesteśmy tu, by ją wspominać, ponieważ w swym krótkim życiu – 43 lata to nie jest wiele! – nauczyła się, w jaki sposób prawdziwie kierować swoje życie ku Jezusowi Chrystusowi, do czego również i my jesteśmy zaproszeni podczas tych obchodów. Usłyszeliśmy trzy czytania (Jer 31, 31-34; Hbr 5, 7-9; J 12, 20-33). W pierwszym z nich Prorok Jeremiasz mówi: „Nadchodzą dni, kiedy zawrę z wami nowe przymierze” (Jer 31, 31). Jakie jest to nowe przymierze, które Bóg zawarł ze swoim ludem Izraelskim? W czasach Proroka przymierze było głębokim, duchowym znakiem, który Bóg chciał umieścić w świadomości, w sercu każdego pojedynczego członka narodu Izraelskiego; odtąd już nie tylko jako Prawo wyryte w kamieniu lub pakt związany z czysto zewnętrznymi rytami, ale Pan mówi: „wyryję Moje Prawo w waszym sercu” (Jer 31, 33), w waszej świadomości, byście zrozumieli, że ta więź miłości jest więzią duchową, ale prawdziwą, pomiędzy Mną a wami. Przez nią każdy z was, jeśli będzie uważny i rozważny, dostrzeże Moją obecność, Moją miłość, Moją bliskość i nie będziecie mieć potrzeby pouczać się wzajemnie, ponieważ każdy w swoim życiu doświadczy Boga. Pan mówi, że to przymierze jest owocem daru Jego Ducha, który został nam dany. I to nowe przymierze, wiemy, że jest zapowiedziane przez Jeremiasza, ale, że prawdziwie wypełnia się wraz z przyjściem na ziemię Chrystusa. Jesteśmy w drodze ku Wielkanocy, mamy już piątą Niedzielę Wielkiego Postu, więc kierujemy się ku mecie. Kolejna niedziela to już Niedziela Palmowa, a po niej następuje Wielki Tydzień. Przygotowujemy się do Wielkiej Nocy i czynimy to słuchając Słowa Bożego, nawracając się, oczyszczając się, odwracając się od naszych grzechów i oczekując paschalnych darów nowego życia, których każdego roku udziela nam Pan. Jeden jest Pan godny kontemplacji; żywy, zmartwychwstały, obecny w tej Eucharystii; każda Eucharystia uobecnia nam wydarzenia mające miejsce dwa tysiące lat temu na Kalwarii, gdzie Chrystus ofiarowuje się za nas na Krzyżu, a potem zmartwychwstaje, daje nam Swego Ducha; a poprzez przebaczenie grzechów – obietnicę świętości i nowe życie. Tekst Ewangelii wezwał nas do skupienia swej uwagi na Osobie Jezusa. Wiemy kim są ci Grecy, którzy pragnęli ujrzeć Pana i poznać Go. Zwrócili się do Apostołów, którzy byli blisko Pana, i kiedy Jezus usłyszał, że są osoby, które chcą Go poznać, sam się przedstawia w obrazie ziarna pszenicy. Chcą poznać Go, ale nie wystarczy, że zobaczą Jego twarz, nie wystarczy, że usłyszą Jego głos: poznają Kim On jest naprawdę, gdy Go zrozumieją, także i my wtedy znamy Jezusa naprawdę, kiedy zaczynamy pojmować, że przyszedł On, by umrzeć; obumrzeć, jak ziarno pszeniczne wpadające w ziemię; ponieważ: jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, nie zginie – nie przemieni się w kłos, nie przyniesie owocu, zostanie samo. Wszystko to Jezus mówi po to, by ukazać, jak wyglądać będzie moment, w którym On objawi się światu, to jest, kiedy będzie uwielbiony przez Ojca. „Ojcze, nadeszła godzina, otocz swego Syna chwałą…” (J 17, 1) modlił się w Wieczerniku. Jest godzina Jego Męki i Śmierci, w tym momencie jest zrozumiałe, że On jest. Mówił to, i w Ewangelii Jana jest to wyrażenie: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM” (J 8, 28). Wypowiada On tu Imię Boga (JA JESTEM), by potwierdzić: „Jestem Synem Bożym”. Jest tym samym Jezusem, którego słyszeliśmy mówiącego przy końcu dziś odczytanego fragmentu Ewangelii: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, pociągnę was wszystkich do Siebie” (J 12,32), co oznacza: Ukrzyżowany, przyciągnę wszystkich do Siebie. Najdrożsi, celebrujemy tę Eucharystię, by żyć tym duchowym doświadczeniem i poczuć się przyciągniętymi przez Pana Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Jeden jest Jezus, który stał się człowiekiem, który wszedł w naszą ludzką rzeczywistość, w naszą historię; jeden jest Jezus, który przyszedł na tę ziemię, by stać się obciążonym całą naszą rzeczywistością: On nie ma grzechu, bo jest Synem Bożym, ale obciążył się naszymi grzechami i zechciał doświadczyć wszystkich trudnych sytuacji, których doświadcza stworzenie, nie pomijając cierpienia, męki, śmierci, choroby. Poddał się wszystkiemu, co jest rzeczywistością ludzką, oprócz grzechu; myślę, że Pan poddałby się również konsekwencjom obecnej wojny w Iraku czy też wojen, które mają miejsce w innych częściach świata. A to nie po to, by ludzie usprawiedliwiali swoimi racjami ucisk i gwałt względem innych, lecz by widzieli w obliczu swych braci, Oblicze Chrystusa i ponad wszystko szanowali życie, a także inne prawa człowieka. Tak więc Jezus, który poddał się wszystkiemu, także śmierci, „z wielkim wołaniem i płaczem” (Hbr 5, 7) zwrócił się do Ojca, by być uwolnionym od śmierci. Widzicie, że także Jezus, jak my, czuł lęk przed śmiercią i, mówi tekst, „został wysłuchany dzięki swej uległości”, czyli przez swą ufność i przez zawierzenie Ojcu, ale został wysłuchany nie w sensie uwolnienia od śmieci. Kiedy pytam dzieci o te rzeczy, one mi mówią: Jezus umarł, nie został uwolniony od śmierci! Tak, ale jest Zmartwychwstały – oto jest wybawienie! Zmartwychwstanie nie było uwolnieniem w sensie, że Jezus nie miał przejść przez śmierć, lecz w tym sensie, że zmartwychwstał. Tym swoim gestem przejścia ze śmierci do życia, swym zwycięstwem nad śmiercią ukazuje, że śmierć jest ostatnim wrogiem, który miał być pokonany, i że dzięki temu nie istnieją już nasi wrogowie, ponieważ Pan nas uwolnił od wszelkiego rodzaju wrogów. Widzicie, celebracja eucharystyczna tego wieczoru ma ukierunkować naszą uwagę na Pana Jezusa, i jeśli przyszliśmy tu, do tego klasztoru, to także, by spotkać Pana odzwierciedlonego w świadectwie tej Siostry – Konsolaty Betrone. Jej krótkie życie uczy nas, jak ważne jest żyć dla Jezusa: JEZU, MARYJO, KOCHAM WAS, RATUJCIE DUSZE! Tak oto jej życie stało się jednym aktem miłości do Pana. Z gorliwością, wysiłkiem i trudem, by mogła powiedzieć na przykład: w ciągu miesiąca byłam cztery czy pięć razy roztargniona podczas modlitwy. W ciągu miesiąca! Albo: pięć razy zajęłam się nieużytecznymi myślami. Nie złymi, nieużytecznymi: w ciągu miesiąca! W naszym przypadku, natomiast, jest zupełnie inaczej; pomyślmy, od początku Mszy św. do tej chwili, ile razy byliśmy rozproszeni? I nie minął miesiąc, jesteśmy tu od pół godziny! Oto kobieta, która uczyniła ze swego życia ciągłe pragnienie poszukiwania Pana: także, wymagający wiele trudu, wybór Zgromadzenia zawierzyła Jemu, potrzebę oczyszczenia i pokuty za siebie i za całą ludzkość, wielkie zadośćuczynienie. Myślę, że dobrze odnalazłaby się na małej drodze dziecięctwa duchowego zmarłej na kilka lat przed jej narodzeniem, św. Teresy od Dzieciątka Jezus; Siostra Konsolata rzeczywiście czytała za czasów swej młodości książkę „Dzieje duszy”, w której opisana jest historia duszy tej wielkiej świętej, a teraz Doktora Kościoła; i nauczyła się odkrywać Pana w rzeczach prostych oraz intensywnie Go kochać. Są jeszcze w tym klasztorze Siostry, które żyły razem z Siostrą Konsolatą. Zapytałem je co mogłyby, ku zbudowaniu, o niej opowiedzieć. Dały mi zupełnie proste przykłady. Żadna nie powiedziała mi, żeby widziała u niej zachowania nadzwyczajne. Ot co, święci są osobami stojącymi nogami na ziemi, dalekimi od sensacji; dobrze wiedzą, że uświęca się wykonując własne, codzienne obowiązki. Na przykład, jak Siostra Konsolata, która przygotowywała jedzenie i najpierw myślała o innych Siostrach, a potem dopiero o sobie… jeśli nie było pożywienia w dostatecznej ilości, w okrutnych czasach wojny. To jej dawanie siebie innym, to ukierunkowanie na bliźniego, mówiła mi jedna Siostra, że gdy była z nią w kuchni, często okazywała się być impulsywną, bezpośrednią, ale nie omieszkała zaraz klęknąć i prosić o wybaczenie. Pamiętała kierować swoje życie, w jakichkolwiek okolicznościach, ku Panu Jezusowi i Jemu o nim opowiadać, zdawała się zawsze na Jego osąd. Zatem, najdrożsi Bracia i Siostry i najdrożsi Współbracia w Kapłaństwie, którzy jesteście tu, by celebrować ze mną Mszę św., czemu tutaj jesteśmy? Ponieważ Panu Jezusowi na nas zależy, ponieważ wierzymy, że On jest Synem Bożym, Zbawicielem; ponieważ jesteśmy przekonani, że należy Go kochać całym sercem, całą duszą, z wszystkich możliwych sił, a potem bliźniego, jak siebie samych. Ponieważ jesteśmy przekonani, że zarówno nasze życie, jak i życie świata, uszlachetnia się proporcjonalnie do naszego wzrostu w miłości Boga. Siostra Konsolata nie ma nam do zaofiarowania wielu pouczeń, ale za to te fundamentalne: kochać Boga w swoim życiu i Jemu się powierzyć z ufnością, czując się jak dzieci w Jego ręku. S. Konsolata opowiada w Dzienniku, że pewnego dnia usiadła i obserwowała gromadę kurcząt. W pewnym momencie wzięła w dłonie jedno z nich, poczuła, przyspieszone ze strachu, bicie jego serduszka, pogłaskała je i po chwili się uspokoiło. Uczyniła prędko porównanie pomiędzy tym kurczątkiem, a swoją osobą, że powierzona dłoniom Boga może poczuć się jeszcze bardziej bezpieczna i spokojna. Widzicie, oto świętość prosta, Siostra Konsolata nie zrobiła nic nadzwyczajnego. Ojciec św. kanonizował wielu świętych i błogosławionych, ponieważ ma szczególną ideę świętości, którą wyjaśnił mi, kiedy przybył do Asti i miałem radość przyjmować go z racji beatyfikacji bł. Giuseppe Marello. Powiedział mi, że było jego celem ukazanie, w sensie wyeksponowania przed światem, świętości Kościoła. Ogłaszanie świętymi i błogosławionymi jest faktycznie ukazaniem, że historia Kościoła, to historia świętości: podstawową cechą charakterystyczną, nie wszystkich, ale wielu świętych i błogosławionych, jest ta, że żyły w zwyczajności życia, w sposób nadzwyczajny. Sam Jezus, co zrobił nadzwyczajnego? Pewnie, w życiu publicznym posługiwał się także cudami i ludzie mówili, że nigdy nie widziano podobnych, ale przez 30 lat w Nazarecie żył zwykłością codziennych dni. To właśnie Jego ziomkom, z powodu tej zwykłości, najtrudniej było uwierzyć, że może On być Mesjaszem. Gdzie jest więc ta nadzwyczajność w życiu Jezusa? W czynieniu woli Ojca; tylko w ten sposób Jezus zbawił świat. I właśnie tego pragniemy nauczyć się od Siostry Konsolaty Betrone. Celebrujemy Mszę św. dziękczynną z tej racji, że sto lat temu przyszła na świat i prosimy Pana o dar jej beatyfikacji, jeśli On zechce uczynić nam tę łaskę. Jednak uczymy się z przykładu świętości Siostry Konsolaty, że świętymi staje się strzegąc Pana w swoim sercu i pełniąc Jego wolę dzień po dniu, zgodnie z naszym osobistym powołaniem. Niech pozostanie nam to wspomnienie Siostry Konsolaty; równocześnie zapewniamy Siostry o naszej wdzięczności za ich obecność w tym klasztorze i w tym mieście, które ma trzy klasztory klauzurowe, jak wcześniej wspomniał Wiceburmistrz Moncalieri. Ich obecność jest szczególnym błogosławieństwem; mniszki żyją w ukryciu, ale zwrócone w stronę nieba, jak anteny; upraszają łaskę dla nas i dla świata. Dla świata szczególnie dziś, kiedy wspominamy także temat pokoju.