Homilia Kard. Pietro Parolin`a
wygłoszona w kościele Św. Pio z Pietrelciny
13 września 2015r.
Z radością i żywym uczuciem pragnę przede wszystkim skierować moje pozdrowienie do Pasterza tego Kościoła lokalnego,
J. E. Ks. B-pa Michele Castoro, współbraci
w Biskupstwie i Kapłaństwie, Ojców Kapucynów, Władz, „Grup Modlitwy Ojca Pio”, personelu Dzieła „Dom Ulgi w Cierpieniu”
i wszystkich tych, którzy śledzą nas przez telewizję Padre Pio TV, szczególnie do osób chorych, starszych i samotnych.
Cieszę się, że mogę przekazać wszystkim pozdrowienie
i błogosławieństwo Ojca św. Franciszka, który wybrał św. Pio
z Pietrelciny jako „przykład i wzór miłosierdzia”, by przyjrzeć się jemu podczas zbliżającego się nadzwyczajnego Roku Jubileuszowego.
Już św. Jan Paweł II, w homilii podczas kanonizacji (16 czerwca 2002) wyraźnie ukazał więź pomiędzy kapucyńskim zakonnikiem i miłosierdziem, określając go «hojnym rozdawcą Bożego miłosierdzia, będącym do dyspozycji wszystkich, przez otwartość, kierownictwo duchowe, a szczególnie przez posługę Sakramentu Pokuty».
Jestem tu więc pielgrzymem pomiędzy pielgrzymami, by uczcić św. Ojca Pio i by powierzyć jego wstawiennictwu niedalekie już obchody Roku Świętego Miłosierdzia, aby wzbudził on w Kościele i w świecie pragnienie nawrócenia i wewnętrznej odnowy oraz przyczynił się do tego, byśmy ponownie odkryli – według przewidywań Papieża – uczynki miłosierdzia co do ciała: głodnych nakarmić, spragnionych napoić, ubrać nagich, przyjąć cudzoziemców, towarzyszyć chorym, odwiedzać więźniów, pochować umarłych. Te, razem z uczynkami miłosierdzia co do duszy, pozwalają nam konkretnie poznać, czy żyjemy jak uczniowie Pana, czy nie, i na ich podstawie będziemy sądzeni: czy daliśmy jeść głodnemu, napoiliśmy spragnionego.
Czy przyjęliśmy przybysza i ubraliśmy nagiego.
Czy mieliśmy czas, aby być przy chorym i uwięzionym (por. Mt 25,31-45; Misericodiae vultus nr 15).
To jest, drodzy bracia i siostry, nauczanie, które wyłania się także
z Ewangelii tej niedzieli, która przywołuje dwa zasadnicze aspekty chrześcijańskiego życia: wyznawanie
wiary i naśladowanie Chrystusa. Wyznanie wiary powinno rodzić sposób życia uformowany przez nauczanie Boskiego Mistrza: to, co robimy powinno odpowiadać temu, w co wierzymy, od chwili, gdy
w pewnym sensie jesteśmy tym, w co wierzymy.
Jezus zapytał najpierw swoich uczniów o to, co ludzie o Nim myśleli: «Za kogo uważają Mnie ludzie?» i oni odpowiedzieli przytaczając różne sposoby postrzegania, różne powstające wśród ludzi odczucia: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego
z proroków». Potem zwrócił się bezpośrednio do uczniów: «A wy, za kogo Mnie uważacie?». Pytanie Mistrza domaga się od swoich dużo głębszej odpowiedzi. Nie mówi się już o przytoczeniu zdania innych, ale ujawnieniu własnej świadomości odnośnie tożsamości Jezusa,
o wzięciu udziału w grze, by tak powiedzieć, w pierwszej osobie.
Uczniowie, którzy odpowiedzieli na swoje powołanie i wybranie, by być z Nim, którzy Go widzieli czyniącego znaki i cuda i słyszeli przepowiadającego Królestwo Boże, nie mogli się pomylić i, rzeczywiście, Piotr dał właściwą odpowiedź: «Ty jesteś Mesjasz». Tym wyrażeniem okazał on swoją wiarę, rozpoznając w Jezusie Mesjasza, oczekiwanego przez lud Izraela. W pewien sposób została antycypowana, w odpowiedzi Piotra, paschalna wiara Apostołów
i wspólnoty chrześcijańskiej po zmartwychwstaniu Pana.
W każdym razie, pytanie Jezusa nie przestaje rozbrzmiewać także wewnątrz nas: « A wy, za kogo Mnie uważacie?». Jesteśmy wezwani, także my, by okazać i wyznać naszą wiarę w Niego. Nie jesteśmy zwolnieni od tego szczególnego i bezpośredniego pytania. Każdy powinien poczuć się przynaglony do dania odpowiedzi i zapytać się siebie: Kim jest dla mnie Jezus? Jakie miejsce zajmuje w moim życiu? Jak odpowiem na jego miłosne wezwanie?
Wiarygodność naszej odpowiedzi, a co za tym idzie, nasze wyznanie wiary, zależy od jakości naszego naśladowania Chrystusa. To może być nawet łatwe mówić, że Jezus jest Mesjaszem, jest Chrystusem, lecz prawdziwa odpowiedź dana jest poprzez zgodność naszego codziennego chrześcijańskiego życia z logiką Ewangelii.
Rzeczywiście, zaraz po wyznaniu przez Piotra wiary, Jezus przygotowuje swoich do prawdziwego naśladowania: «Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je». Krzyż staje się wytyczną i sposobem naśladowania, paradoks, który rozświetla tajemnicę zbawienia; prawdziwy uczeń dzieli z Mistrzem
w ten sam los. Naśladowanie Chrystusa to sequela crucis. Ten kto wybiera naśladowanie Go, powinien nauczyć się tego „języka”
i wejść w tę logikę: myśleć tak, jak Bóg, nie tak, jak ludzie. O to prosi Jezus dzisiaj także nas. Chce, byśmy wniknęli w tajemnicę Jego miłości, przez coraz to głębsze przyjmowanie Jego stylu i jego języka. «Pierwszą prawdą Kościoła jest miłość Chrystusa – wyjaśnia Papież Franciszek w Misericordiae vultus (nr 12). – Przez tę miłość, która idzie aż do przebaczenia i do daru z siebie, Kościół czyni się sługą
i pośrednikiem wśród ludzi. Dlatego, gdzie obecny jest Kościół, tam wyraźne powinno być miłosierdzie Ojca. W naszych parafiach, we wspólnotach, w stowarzyszeniach i w ruchach, słowem, gdziekolwiek są chrześcijanie, każdy powinien móc znaleźć oazę miłosierdzia».
Liczne „grzeszne” sytuacje i zachowania oddalają nas od Boga i od innych, rujnując relacje i uczucia, i szpecąc oblicze Kościoła, który powinien być oddany świadczeniu o miłości, wierności, solidarności
i miłosierdziu.
«Zaparcie się samych siebie» będzie więc oznaczać dla nas powiedzenie nie skłonności do grzechu i wszystkiemu temu, co przeszkadza w przebyciu drogi wskazanej nam przez Mistrza. Będzie oznaczać pozostawienie starego człowieka, by żyć jako dzieci łaski
i kroczyć w nowości życia po drodze doskonałości.
Bracia i siostry, jakże nie zauważyć zrealizowanej w sposób wybitny
i bardzo znamienny, tej stronicy Ewangelii w życiu i posłudze Ojca Pio z Pietrelciny?
Na jego drodze doskonałości nie brakowało prób i pokus przeciwko wierze; czasami nawet musiał w fizycznej walce stawiać czoło siłom zła. W jednym z listów do ojca Benedetto, swojego kierownika duchowego, napisał: «Czuję, grunt , po którym kroczę, osuwa mi się spod stóp. Kto umocni moje kroki? Kto, jeśli nie Ty, który jesteś podporą w mojej słabości? Zmiłuj się nade mną, o Boże, zmiłuj się nade mną! Nie każ mi już więcej doświadczać mojej słabości!»
(Epist. I, s. 838).
Doświadczenie pokusy, walki przeciw złemu i ta trudniejszych z prób napotkana na jego drodze duchowej, były w pewnym momencie także sposobnością do umocnienia się w wierze.
To samo naśladowanie Pana stało się potem dla niego upodobnieniem do umiłowanego, do Chrystusa. Tak jak o św. Franciszku, możemy też powiedzieć o Ojcu Pio: był alter Cristus – drugim Chrystusem. Pisał: «Aby dotrzeć do osiągnięcia naszego ostatecznego celu, trzeba naśladować Boskiego Wodza, który to nie inną drogą chce prowadzić duszę wybraną, jak tą, którą sam pokonał; tą, mówię, wyrzeczenia i Krzyża» (Epist. II, s. 155). Wchodzenie
w ślady Mistrza znaczyło dla niego działać jak On, naśladować Go
w praktykowaniu miłości (caritas), być bliskim braciom oddalonym
i tym, którzy zagubili kierunek, strapionym różnego rodzaju trudami ciała lub ducha.
Tu możemy odnaleźć głębokie korzenie jego uporu w stawianiu czoła czasom, miejscom i sposobom myślenia, by mogło powstać na tej górze dzieła miłosierdzia, jakim jest „Dom Ulgi w Cierpieniu”. Pragnął, tutaj, szpitala, który byłby «świątynią modlitwy i nauki», szczególnie wymownym wyrazem zadania i zaszczytu Kościoła, które polegają na byciu blisko tego, kto cierpi i dbałości o zwracanie szczególnej uwagi na chorych; uwagi ożywionej Duchem Świętym
i będącej naśladowaniem przykładu Jezusa, który obchodził całą Galileę «lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu»
(Mt 4,23).
Dziś, otwierając nowe Centrum badań nad medycyną regeneracyjną, Dzieło stygmatyzowanego brata wykonuje nowy i znaczący krok naprzód, w kierunku celów, dla których zostało pomyślane. Centrum, które nie tylko przedstawia sobą ważny cel naukowy, lecz także wartościowy owoc, dla tego, kto wierzy w zdolność przewidywania świętego Kapucyna.
Miłosierdzie uczyniło Ojca Pio lustrzanym obrazem miłosiernego Chrystusa. Oto dlaczego ludzie uciekali się i nadal dziś do niego się uciekają. Tłumy, które tu napływają ze wszystkich stron świata, widzą w nim rzeczywisty znak miłości Boga, czują zapach jego świętości. Dostrzegają w nim wiarygodnego ucznia Pana. Człowieka ewangelicznego.
Także dziś, najdrożsi bracia i siostry, potrzebujemy kogoś, kto wskaże nam drogę, kto zapali światło nad naszą wędrówką, kogoś, kto by nam mówił o Jezusie, kto dałby nam przykład; potrzebujemy kogoś, kto przypomni nam o Źródle miłości i miłosierdzia.
Ojciec Pio pojął tę potrzebę człowieka i uczynił ją swoim zadaniem, dogłębnie i wiernie wypełniając powierzoną sobie misję. Teraz nasza kolej, by odpowiedzieć na zasadnicze, skierowane poprzez Ewangelię i przez przykład św. Pio, pytanie Jezusa. To zadanie dla każdego – przekształcić pobożność lub pielgrzymkę w życiowe zaangażowanie, by nasza odpowiedź przemieniła się w naśladowanie i by wyraziła prawdziwe i wiarygodne wyznanie naszej wiary.
Niech Błogosławiona Dziewica Maryja, czczona tu pod imieniem Matki Łaski Bożej i św. Pio z Pietrelciny, błogosławią temu naszemu postanowieniu i otrzymają dla nas od Pana łaskę konieczną do wcielenia go w naszym codziennym życiu. Amen.
artykuł w oryginale był pod linkiem http://www.vocedipadrepio.com/files/file/2015_10_ita_2.pdf