S. Maria Róża od Jezusa – Anna Obrębska
urodziła się 26 lipca 1930 roku w Chłopiej Łące,
a ochrzczona została 15 sierpnia w Krasnosielcu.
Do Sióstr Klarysek Kapucynek w Przasnyszu wstąpiła 12 października 1951 roku, a dnia 29 czerwca 1952 roku miała obłóczyny.
Pierwszą Profesję zakonną złożyła 5 lipca 1953 roku, a 15 sierpnia 1956 roku złożyła swoje Śluby wieczyste.
W klasztorze pełniła obowiązki zakrystianki i zajmowała się haftem szat liturgicznych. Po dziesięciu latach, wraz z S. Salomeą i S. Dolorozą, dnia 20 czerwca 1961 roku przyjechała do Ostrowa Wielkopolskiego na nową fundację. Fundacja ta miała być votum wdzięczności za 100 lat istnienia Klarysek Kapucynek na Ziemiach Polskich. S. M. Róża była zatem jedną z tych najpierwszych Sióstr, które dały podwaliny pod tę naszą ostrowską fundację.
Doświadczała razem z Siostrami trudów i poważnych problemów związanych nie tylko z rozbudową klasztoru. Na początku Siostry mieszkały w niedogodnych warunkach, w jednorodzinnym domku, który przez całe lata był powoli rozbudowywany. W tutejszej wspólnocie S. M. Róża pełniła funkcje zakrystianki, hafciarki i organistki.
Bardzo kochała piękną liturgię i sama też chętnie i bardzo ładnie śpiewała. Pomagała przy furcie, a w razie potrzeby także i w kuchni. W marcu 1982 roku Pan doświadczył ją wielkim cierpieniem fizycznym i już do końca życia miała niesprawną przez paraliż całą lewą stronę. Mimo to pozostała pogodna, radosna, dowcipna i nie robiła z tej swojej ciężkiej choroby dramatu. Znosiła wszystko z wielką cierpliwością i nie poddawała się, ale w dalszym ciągu, na ile mogła była aktywna, nadal starała się haftować jedną sprawną ręką i wykonywała wiele drobnych czynności. Uczestniczyła aktywnie w życiu wspólnotowym.
S. M. Róża bardzo dużo się modliła, a swoje cierpienie łączyła z cierpieniem Jezusa i ofiarowywała za Kapłanów, pamiętając szczególnie o Kapłanach ze swojej rodziny. Modliła się bardzo za Ojczyznę i mocno przeżywała wszystkie wydarzenia… Także sprawy i wydarzenia rodzinne bardzo mocno przeżywała i uczestniczyła duchowo w ich życiu. Cieszyła się ogromnie, że w jej rodzinie są powołania kapłańskie i jak już wspomniano wspierała ich modlitwą i ofiarą.
Miała szczególne nabożeństwo do Jezusa Ukrzyżowanego i Miłosiernego, do Matki Bożej Królowej Polski i do Świętego Józefa, do którego wszędzie gdzie mogła i kiedy mogła szerzyła nabożeństwo. Była lubiana we wspólnocie jako Siostra bardzo radosna i pogodna. Bardzo lubiła żartować. Żartowała chętnie także z siebie, a nawet ze swojego paraliżu i niemocy, co jest czymś bardzo wyjątkowym i świadczy o tym jak bardzo żyła na co dzień wiarą. Miała bardzo dobrą pamięć i chętnie opowiadała różne historie i wspomnienia. Ile razy przebywała w szpitalach była bardzo lubiana przez współpacjentki i personel medyczny, właśnie z powodu otwarcia i pogodnej, radosnej postawy. W ostatnim czasie osłabła z powodu różnych poważnych dolegliwości, które powiększyły jej i tak wielkie cierpienia. Wszystko jednak ofiarowywała Jezusowi i coraz częściej mówiła, że pragnie już połączyć się z Jezusem w wieczności.
W czasie ostatniego pobytu w szpitalu, gdy za dwa dni miała powrócić do klasztoru, Pan niespodzianie ją odwołał do siebie. Była godzina 8:40, 6 lipca 2010 roku. Jeszcze tego rana pogodnie rozmawiała, uśmiechała się, odmawiała razem z innymi chorymi koronkę do Miłosierdzia Bożego, a po rannej wizycie lekarskiej przysnęła sobie i już na wieki.. – była jednak do tego przygotowana.